Biust - po co on kobietom?!

 
Kiedyś, jeszcze kilka lat temu, doprowadzała mnie do szału, potrzeba wybrania się do sklepu z damską bielizną - o ile można użyć takiej nazwy - bo w zasadzie takowe nie istniały a jak już jakiś sklep posiadał stoisko z tym właśnie asortymentem, to jego wybór pozostawiał wiele do życzenia :( 

Gdyby "matka natura" nie obdarzała niektórych z nas tak hojnie tym, jakże wówczas kłopotliwym - a dziś ściągającym męskie spojrzenia atrybutem - pewnie większość z nas zrezygnowałaby z zakupów górnej części damskiej bielizny - czyli biustonosza. 
Dziś jest znacznie lepiej. Sklepy z damską bielizną wyrastają jak "grzyby po deszczu" a różnorodność oferty pozwala nie jednej z nas stać się posiadaczką ładnej, seksownej czy też sportowej bielizny - wedle upodobań płci piękniejszej, choć czasem zdarza się, że i płeć ta "brzydsza" stara się wpłynąć na te upodobania:). 
O dziwo, nawet okazuje się, że rozmiar biustu nie sprawia jego posiadaczce kłopotu z dokonaniem zakupu!!!

A kto wynalazł bieliznę?

Powstała w Egipcie, gdzie szlachetnie urodzone damy nosiły dwie tuniki. Podobne szaty nosiły Greczynki. W starożytnym Rzymie pojawiły się odpowiedniki dzisiejszych staników, np. skórzane mammiliare albo pasy płótna podtrzymujące piersi i strofium (owijające je płótno).

Historia majtek jest krótsza. Wiadomo, że około 1510 roku we Włoszech znane były długie kalesony, szyte z jedwabiu lub aksamitu. Cieszyły się dużą popularnością wśród kurtyzan, ?porządne? kobiety nosiły pod spódnicami tylko halki. Jeszcze w XVIII wieku majtki uważano za strój niestosowny dla kobiet. Stałą częścią garderoby zostały dopiero w XIX wieku, pod wpływem mody na szerokie krynoliny ? pod suknią było zimno. Początkowo majtki sięgały kostek i były niesłychanie obszerne, później stopniowo malały, aż osiągnęły dzisiejsze minimalne rozmiary.

Ale ja tu rozpisuję się o bieliźnie, w skład której nieodzownie wchodzi i biustonosz, a miałam pisać o jego zawartości - czyli o biuście:)). 

Otóż rozważmy problem po co on - czyli biust w ogóle jest, no i dlaczego mają go kobiety? 
Otóż w książce Desmonda Morrisa pod tytułem "Naga małpa" autor wskazuje na ich podobieństwo do pośladków. Ta właśnie teoria w ubiegłym stuleciu stała się jednym z najpopularniejszych uzasadnień istnienia piersi kobiecych w obecnym ich kształcie. Dziwne porównanie, nie sadzicie! Przy takim bogactwie kształtów kobiecych biustów – jabłuszka, gruszeczki, cytrynki, itd. - "matka natura" wykazała się wyobraźnią:) - jak można je (czyli kobiece piersi) "spłycić" do pośladków?! Zapewne niejedna z was, patrząc w lustro - po przeczytaniu tego tekstu – rzuci okiem w opisywany “rejon swojego ciała i pomyśli - "Co?! Te dwa jabłuszka (albo wiszące gruszeczki, albo cytrynki, albo ... co tam “matka natura” dała, są podobne do pośladków?!!!! Ta teoria jest do pupy podobna!". Poza tym różnorodność form biustu pozostawia kształty pupy o dwie długości w tyle. No i właściwie, jakie to ma znaczenie, czy biust jest, czy nie jest podobny do pośladków?
 
I tak, pan Morris twierdzi, że kobieta i mężczyzna musieli łączyć się w pary na dłużej niż wymagała tego kopulacja, bo razem mieli większą szansę wychować potomstwo (czyli dzieci). 
Aby mogli spędzić tyle czasu razem, konieczne było stworzenie intymnej więzi i kopulowanie twarzą w twarz, a nie anonimowo - na pieska - od tyłu, co podobno jednak preferowali. Przy okazji teoria ta wyjaśnia, dlaczego łechtaczka umiejscowiła się z przodu - aby nakłonić kobiety do frontalnego seksu. Mężczyźni dostali biust, który miał im zastąpić pociągające pośladki. Co do pośladków, to jest też teoria, która tłumaczy ich kształt i atrakcyjność seksualną. U stojącej kobiety nie widać sromu, który u większości naczelnych jest podstawowym sygnałem seksualnym. Dlatego u kobiet, gdy przyjęły postawę wyprostowaną, rozwinęły się przyciągające uwagę pośladki. Ale co z mężczyznami? Po co im krągłe pupy i dlaczego w takim razie nie mają ich z przodu. Teoria ta jest chyba trochę grubymi nićmi szyta.
Najbardziej ze wszystkich teorii dotyczących biustu podoba mi się ta, która mówi, że służą one do mamienia mężczyzn. Ciekawe, jak długo trzeba było prowadzić badania i jak wysokie granty poszły na uzasadnienie tej koncepcji? :)))
Bardziej podoba mi się pomysł, że piersi to "szkatułki rozkoszy" stworzone do pieszczot, pocałunków itd. Ale prawda jest taka, że u wielu kobiet to rejon ciała zupełnie niewrażliwy, albo wręcz przeciwnie - nadwrażliwy do tego stopnia, że zwykłe męskie pieszczoty sprawiają im ból nie do zniesienia. Poza tym mężczyźni mają brodawki równie wrażliwe, spragnione pieszczot i pocałunków, a mimo to płaskie jak monitor mojego komputera (czyli lekko wypukłe). I tak to teorie teoriami, a praktyka praktyką. Co sezon zmienia się moda na kształt i rozmiar biustu, pojawiają się nowe modele biustonoszy, nowe pianki ujędrniające piersi (i zarazem wyszczuplające portfele). A tak naprawdę upodobania mężczyzn są dość odporne na szum medialny. Jedni mężczyźni twierdzą, że ładniejszy jest biust "patrzący do przodu", a drudzy, że ten "zezujący na boki". Jedni wolą obfite kształty tego kobiecego atrybutu, a jeszcze inni nie zwracają uwagi na kobiety o rozmiarach większych niż "A". Tak czy inaczej, zgodnie z powiedzeniem: każda potwora znajdzie swego amatora. 
Jedno jest pewne - jaki by ten biust nie był, nie jest najważniejszy i nie on decyduje o kobiecości ... - czyżby?!

Ale w tym miejscu należałby rozpocząć kolejny temat rozważań :))